Wywiad - Maken


Jako uzupełnienie zamieszczonego w zeszłym numerze tekstu o Sound Systemie przedstawiamy wywiad z liderem najpopularniejszej formacji tego typu - Joint Venture Sound System - Mirkiem Dzięciołowskim, znanym lepiej jako Xiądz Maken.

  Jaka jest Twoja opinia, jako pioniera, na temat sound systemów w Polsce. Czy możemy mówić o powstaniu tzw. "sceny"?

W Polsce na stałe operuje kilka sound systemów. Mniej więcej w tym samym czasie co JVSS startował w Lublinie LSM. Od pewnego czasu coraz prężniej radzi sobie Pablo 27 Sound System z Gdyni. Ocena tego zjawiska zależy przede wszystkim od zdefiniowania określenia sound system, bo nazwa ta może być rozumiana wielorako. To obecnie szeroki termin, niekoniecznie związany z kulturą roots. Istnieją pełne, żywe zespoły mające w nazwie to określenie - chociażby tak popularny ostatnimi czasy Afro Celt Sound System. Z drugiej strony "sound system" pojawia się na reklamówkach zapowiadających występ pojedynczego DJ'a i nikogo to nie dziwi. Na pewno termin ten zrobił się w ostatnich latach w Polsce bardziej znany, lepiej rozumiany i częściej używany. Co krok słyszę o kolejnych sound systemach ujawniających się w różnych miejscach kraju, wciąż jest jednak bardzo niewielu takich, co do których można być pewnym profesjonalnej i atrakcyjnej prezentacji oryginalnych dźwięków z obszaru szeroko pojętej muzyki roots. Większość polskich DJ'ów pracuje w innych, bardziej intratnych obszarach kulturowych - techno, house, hip-hop.

  Dlaczego wybrałeś reggae jako domenę swej działalności i co Cię w tej muzyce najbardziej kręci ?

Reggae jest tylko korzeniem tego, co na swych imprezach gra Joint Venture Sound System. Zamykanie się tylko i wyłącznie do tego gatunku byłoby naprawdę nudne. Dlatego gramy bardzo dużo dźwięków na swój sposób związanych z tym stylem bądź mających z nim cechy wspólne - digital dub, jungle, world beat, space funk, etno techno, trochę hip-hopu i big beatu. W reggae pociąga mnie puls, brzmienie oraz nonkonformistyczny przekaz wielu wykonawców, często zbieżny z punk rockiem, który w dużej mierze zdefiniował mój pogląd na kulturę. Najbardziej autentyczna jest kultura prześladowanych mniejszości.

  Czy masz coś wspólnego z ideologią rastafariańską?

Nie mam. Staram się identyfikować wyłącznie z jedyną słuszną ideologią pt. "własne doświadczenia oraz zdrowy rozsądek". Często wręcz żenujące są te historie związane na przykład. z boską czcią oddawaną cesarzowi Haile Selassie. Staram się jednak rozumieć powody i uwarunkowania - nie odrzucam z góry żadnych systemów religijnych. Przyjmuję postawę obserwatora i wierzę w jednego Boga poza wszelkimi ideologiami i "jedynymi słusznymi księgami wiary". Religie bardziej dzielą niż jednoczą ludzi.

  Czy DUB jest w stanie na stałe wpisać się w kulturę klubową jak house czy drum'n'bass ?

Sądzę, że dub wpisał się w kulturę klubową zanim jeszcze narodziły się takie gatunki jak house czy drum'n'bass, które czerpią z niego pełnymi garściami. Pierwsze sound systemy operowały zarówno na Jamajce jak i w Anglii długo, długo zanim narodziła się nawet kultura rave'ów. W odróżnieniu jednak od tych stylów nigdy nie okazał się wdzięcznym materiałem do komercjalizacji. Nie znam żadnych stricte komercyjnych wykonawców określających się mianem "dub". Słyszę jednak doświadczenia dubu w wielu nawet popowych produkcjach. Bez eksperymentów Lee Scratch Perry'ego, Kinga Tubby'ego czy Adriana Sherwooda światowa muzyka na pewno nie brzmiałaby tak jak obecnie brzmi. Przyzna Ci to nawet Madonna.

  W trakcie setu występujesz w przebraniu. Co oznacza ten strój?

Moje przebrania za xiędza czy fosforyzujące marynarki to po prostu element show. Jeżeli to coś oznacza, to tylko moje pragnienie odróżnienia się od innych DJ'ów oraz mój luźny stosunek do samego siebie. Nawiasem mówiąc, ktoś mi ostatnio powiedział, że po tylu latach grania powinienem był już awansować się do stroju biskupa…

  Toasting jest raczej mało popularny wśród DJ'ów w Polsce. O czym zazwyczaj "nawijasz"?

Może to wstyd przyznać ale głównie o tym, co mi ślina na język przyniesie. Czasem wynikają z tego jakieś zabawne konstrukcje słowne. Staram się nie nudzić konia i nie przegadać imprezy. Głównie polecam i wychwalam prezentowane dźwięki. Czasem dopasowuję jakieś ulubione teksty (np. Dezertera) do pewnych regularnie granych "kanonów". W obecnych czasach DJ'e skupiają się głównie na perfekcyjnym montażu jednej kompozycji z wielu utworów a MC's są domeną hip-hopu i naprawdę niewielu ma coś ciekawego do powiedzenia.

  Kto jest twoim mistrzem lub kogo najbardziej cenisz ze swojej działki?

Moim największym autorytetem muzycznym jest Adrian Maxwell Sherwood z On-U Sound. Cenię sobie najbardziej takich artystów, którzy abstrahując nawet od ich dorobku (który w jego przypadku jest wprost nieoceniony) są miłymi i ciekawymi charakterami. Tzw. "element ludzki" jest dla mnie bardzo ważny. Z tego powodu zawsze w samych komplementach będę Ci prawił właśnie o Adrianie a nigdy już np. o Mad Professorze. Ludzie zbyt często wynoszą pod niebiosa wykolejonych zboczeńców tylko dlatego, że udało im się stworzyć trochę dobrych dźwięków. Ludzie nie chcieliby słuchać ich twórczości gdyby wiedzieli, kim tak naprawdę są. To lekcja którą dał mi punk. Wielkim moim autorytetem jest również Bill Laswell i Lee Perry. Na żywo najbardziej obecnie podziwiam Audio Active i Asian Dub Foundation. To wulkany. Na polskim podwórku na pewno wspomnieć muszę Kazika i Tymona. Ongiś Brylewski, Dezerter, Kelner ale nie wiem, czy jeszcze czymś mnie zauroczą.

  Czy planujesz tworzyć własne kompozycje lub remiksy?

Wreszcie pytanie, które dotyczy Mariusza vel Maria vel Aktywatora Przestrzeni Dziury - czyli drugiego elementu JVSS. Bardzo fajnie że je zadałeś. W sound systemie On zajmuje się obsługą efektów cyfrowych oraz kontrolą zakresów i natężenia, przez co całość nabiera nowych zupełnie barw i zawsze zawodowo brzmi. Nie wyobrażam sobie pracy bez niego. Oprócz tego Mariusz jest świetnym basistą, gra metal w Raraborn, celtycki folk w Balu Kuzest, ongiś grał w reggae'owym Stage Of Unity. Od pewnego czasu pochłaniają Go również niesamowite możliwości tkwiące w komputerze. Efekty Jego pracy są znakomite. Zrobił kilka świetnych remiksów m.in. dla Rootsmana, Hypnotix, Wszystkich Wschodów Słońca (ostatnio wydany na płycie), Kayah. Ostatnią nowinką jest jego eklektyczny taneczny projekt muzyczny z Teklą (Będzie Dobrze, Pudelsi) i najprawdopodobniej Kasią Nosowską. To wręcz powalające dźwięki, jakich w Polsce na co dzień nie można usłyszeć i jestem przekonany, że wyniknie z tego w najbliższym czasie coś, na co wielu zwróci uwagę. Większość tych mixów czy utworów można usłyszeć również na naszych sound systemach.

  Jak myślisz komu w Polsce zawdzięczamy najwięcej w wykreowaniu muzyki reggae?

Ekipom Kryzysu, Brygady i Deadlocka, Bakshishowi, Izraelowi, Włodkowi Kleszczowi, Sławkowi Gołaszewskiemu - to oczywiste nazwy i nazwiska. No i oczywiście Misty In Roots, którzy swoją wspaniałą letnią trasą w Polsce w 1983 roku spowodowali totalny wzrost popularności tych dźwięków nad Wisłą.

  Twój stosunek do ziół?

Z rozrzewnieniem wspominam czasy kiedy nie było dilerów a nieliczni wtajemniczeni kultywowali ziele, hodując je, wymieniając się nasionami i efektami swojej pracy. Po kraju krążyły opowieści o efektach uzyskiwanych przez undergroundowych ekspertów w Malborku, Lublinie, Legnicy, Wrocławiu. Mogłeś być pewny, że ktoś kto pali trawę jest naprawdę OK. Debile nie wiedzieli nawet, że coś takiego istnieje. Nie paliły małe dzieci. Nie było podejrzanych turbodoładowań w stylu tak popularnych teraz skunków. Policja nie wiedziała co to jest, rodzice myśleli że to krzaki pomidorów. Nie było w tym mafii, policji, nadużyć i handlu. Prawdziwa kultura ganji i świadoma negacja kultury babilonu. Obecnie wszystko przekształciło się w biznes a marihuana stała się kolejną atrakcją z bogatej kolekcji środków mających wypełnić życie ludzi, którzy pojęcia nie mają co z nim właściwie zrobić. Często przeraża mnie, gdy widzę kto dziś pali jointy. Zdecydowanie występuję za legalizacją narkotyków miękkich i pełną kontrolą handlu narkotykami ciężkimi. One zabijają - to oczywiste. Pro-amerykański nowy porządek, w kierunku którego wraz z nową ustawą obecnie tak szybko zdążamy, to skrajny faszyzm i polityka która spowoduje tylko zwiększenie ilości narkomanów i ludzi wystawionych poza margines. Młodzież częściej jeszcze będzie ćpała bo kasa wcześniej przeznaczona na budżety, na edukację i profilaktykę zasili policyjne konta do walki z efektami, a nie przyczynami. Te budżety już są śmieszne i jakże sztuczne są działania związane z profilaktyką. Ludzie muszą mieć możliwość wolnej kreacji, samorealizacji. Muszą być nauczeni odczuwać takie potrzeby. Żadne narkotyki nigdy nie tego nie zastąpią i nie spowodują. Policja w kilka sekund będzie mogła uczynić z każdego skompromitowanego i ubezwłasnowolnionego ćpuna. Będą w stanie natychmiast zamykać wszystkie kluby i centra, ich właścicieli i managerów, którzy w jakiś sposób nie będą na rękę władzy i policji. Na przykład nie będą im płacić. Obok zakazu aborcji to dla mnie kolejny bardzo przerażający krok w kierunku "nowego wspaniałego świata". Teraz mafia i korupcja będą wszędzie. A świadomi ludzie powinni mieć zawsze możliwość wyboru. Nie chcę żyć w policyjnym państwie!

  Czy walczysz z Babilonem i w jaki sposób ?

Moja wojna dotyczy kultury. Popieram i lansuję sztukę rebelii. Uważam, że artysta powinien mieć świadomość tego co dzieje się dookoła. Lubię kontestatorów porządku rzeczy i oryginalnych outsiderów. Sound System niezależnie od stylu pulsuje muzyką protestu. Takie dźwięki, pieśni z "drogi wojownika", mają pierwszeństwo emisji. To szkoła tańca ciężkiego nie tylko dla nóg, ale również dla głowy. Artyści, których gramy, rzadko należą do mainstreamu. Nieczęsto gramy wesołe piosenki. Są zaangażowane zespoły, są stawiający pytania twórcy filmowi, są więc również DJ'e i sound systemy będące elementem kultury walczącej z wygodną nieświadomością i powszechną ignorancją. Tak wyraża się moja walka z Babilonem. Oprócz tego staram się być po prostu na tyle dobrym człowiekiem, na ile tylko to mi się udaje. Rewolucja zaczyna się w tobie a najważniejsze po prostu jest dobre serce. Ot, po prostu. Militarny i politykierski Babilon wart jest wyłącznie odrzucenia. Ale nie można zastąpić go pustką. Trzeba tworzyć, uczyć się, zadawać pytania, pomagać innym - tworzyć alternatywną, lepszą społeczność w środku tego codziennego oceanu głupoty. Eskapizm nie prowadzi do niczego.

JVSS bęzie gospodarzami wieczoru w klubie MO przy ul. Bóżniczej, pierwszego grudnia wieczorową porą.

wywiad: walec