Mięciutko jak kaczuszka, część druga.

Rrrrrraany’ek. Ból głowy.

- Ech, kochanie! - mówię

- Ech, kochanie! - mówię znów do swojego odbicia w lustrze. Lustro mieści się w toalecie naszego klubu. Patrzę tak i patrzę i myślę.

I zobaczyć nic nie mogę i przestać myśleć trudno. I niechaj nic się dziś nie dzieje. Bo jeżeli wszystko zaczyna się i kończy w głowie... Awwwwwwww, moja głooowaaa!

Mam kleszcza w głowie - początek i koniec, wszystko zakleszcza się w tym bólu. Zawsze na drugi dzień rozumiem co oznacza komunikat: alkohol szkodzi zdrowiu, albo info o treści: palenie powoduje raka. Nie żebym zaraz coś przeciwko zwierzątkom miała, to nie to. Awww!

Konsekwencje - życie, to wieczne konsekwencje myślenia, niemyślenia, działania, bierności, palenia i jego nie, a także picia. Bo niepicie raczej nie wchodzi w rachubę. Nie z tymi ludźmi, nie w tym lokalu. Wczoraj były urodziny siostry, a dzisiaj konsekwencje. Poza tym trzeba pić, by następnego dnia móc powiedzieć: dzisiaj nie piję. Reszta słysząc to pokiwa głowami ze zrozumieniem tak jak w zeszłym tygodniu i życie potoczy się dalej.

Awwwwwwwww! Nie drażnić dziś barmanki! Oni i tak zrobią to co mają zapisane w DNA, kurde tej. Sekwencje białek co poniektórych osobników układał jakiś despota, co widać na pierwszy rzut oka jeśli ktoś nim dobrze rzuca. Teraz nastąpi krótka krytyka mojego krytykanctwa, potem stanę się tolerancyjna i mięciutka jak kaczuszka. Nawet dla świrów...chyba... Wy w tym czasie posłuchajcie saksofonowego natarcia z towarzyszeniem peceta.

Właśnie dziś nie chce mi się z ludźmi przebywać, właśnie dziś poleciałabym sobie na Marsa. Tylko ja. Zobaczyć Ziemię zapadającą się pod nogami. Niestety na taki dystans do spraw ziemskich tylko niewielu może sobie pozwolić. Ziemia dla ziemniaków! Kosmos dla Załogi G! Ej, zaraz gość? gość??? Jak to? W knajpie gooość? I oto pojawia się on - cud techniki genetycznej. Spoko, gdzie moja rutyna barmańska?

- Co byś chciał?
„...Baby?”- dodaję w myślach. Baby chce piwko. W nalewanie tego piwa zaangażowanych jest jeszcze raz tyle mięśni ile w normalnych warunkach. Czynię to wolno, bo jestem wolnym człowiekiem. Dzięki temu zyskuję dystans. Mój ból w głowie daje znać o sobie. Marność. Myśli jeszcze raz błądzą do niewinnych pieszczot... podanie papierosa z lekkim muśnięciem dłoni, mówienie rzeczy bez znaczenia na ucho ze szczególną koncentracją na stykające się policzki i wychwycenie obcego zapachu.

Vanitas, vanitatum.

A głód pieszczot? A złaknione usta? I wszystko marność? Dzisiaj tak, do następnego razu aż zapomnę o czym mam pamiętać.

to mi styka!!!
taaaaaaaaaaa, ja też lubię mistykę...

Więc porywam siekierę i idę narąbać drwa do kominka - popodniecam ogień. W knajpie spokój - się rozglądam:
Kanał prawy: parka całująca się - podduszanie z podtapianiem.
Kanał lewy: - Jak już umarłeś jawi ci się taki tunel...

Cóż, każdy sieje swoją propagandę. Jak już umarłeś, to na pewno znaczy, że nie żyjesz. Nie powiem tego, żadnych podpowiedzi, niech dojrzała gruszka sama spada do fartuszka. Młodość! Ech! Wnikanie! Ech! Potem się już nie wnika ani głęboko, ani nawet płyciutko, potem do życia wystarczą fakty. A oto furtka dla tych, którzy sądzą inaczej:

FURTKA

Oraz wyjście ewakuacyjne dla tych, którym się udaje wciąż wnikać, a są już „potem”:

WYJŚCIE EWAKUACYJNE

Z tymi, co pozostali, wypiję.
- Chlup chlup gul gul - sobie piję zdrowie moich gości.

Znów nie wierzę w konsekwencje. Dopiero następnego dnia uwierzę.

txt: tramfiona