Mięciutko jak kaczuszka, część pierwsza.

Dzień dobry, chciałabym kilka słów o sobie... cholera, doprawdy trudno powiedzieć cokolwiek pewnego. Jestem... kobietą...Stuprocentową. Tak!

- jest tyskie, pilznerek i żywczyk, ale na jesienną deprechę polecam żołądkową...
- ***
- gin z martini i tonikiem? Aaa, sentymenty... taaa..., jak my wszyscy, jak my wszyscy...

I jestem barmanką. Puszczam IM Piazzolę na jesienną deprechę che che... Jak się komuś zrobi melancholijnie, to niech pije, a jeśli się to komuś nie podoba.. no to nie wiem co. Ja tylko czasem w ramach nowych doświadczeń mieszczących się w ramach właśnie bliżej nieokreślonych potrzeb mogę też pogadać. I w ten właśnie sposób w naszym klubie karmię depresje je je je.

- za mocna kawuńcia? może trochę więcej śmietanki?

Uspakajający jest fakt, że na nikogo nie czekam. Kto przyjdzie, ten jest, kto nie przyjdzie - tego nie ma i tylko drzwi klubu produkują ludzi, potem ich pożerają. Koniec utworu... słychać miarowe sikanie. Niech piją
i niech sikają, bo to zdrowo wypłukać trochę trucizn z organizmu.
Im więcej sikasz, tym bardziej możesz się truć. Żeby sikać - trzeba pić, najlepiej u nas. A jeśli już pijesz alkohol, pamiętaj, by gadać równomiernie do spożywanych ilości. Bo jak nie, to będziesz miał czkawkę. STOP.

Lubię, gdy laski przychodzą same do lokalu i piją, każda czyni to na swój sposób: nieśmiało, w kącie z książką lub prowokująco przy barze. Kolesie mają wyrobioną kulturę picia: blah, blah, blah, wódkę proszę (czy cóś innego) blah, blah, blah, długo tu pracujesz? Nie widziałem cię wcześniej... blah, blah, blah. Kiedy się odrzuci 80% blazowania zostaje propozycja typu: jestem Tony Halik, zostań moją Elżbietą Dzikowską.

W takich sytuacjach nigdy nie tracę czasu. Na twarzy uśmiech, który może znaczyć wszystko (mężczyznom zazwyczaj wystarcza ich własna interpretacja grymasu, taka jest dla nich najprzyjemniejsza). Wdech - napinam wszystkie mięśnie i prostuję kręgosłup, wydech - rozluźniam całe ciało, znów wdech, wydech. A facet gada i wszyscy są zadowoleni. Zdarzają się czasem mężczyźni, którzy wcale nie zaczepiają barmanki, dlatego właśnie barmanka ich zaczepia:

- dasz mi znać jak tu tak pstryknie przy tym czajniczku?

Bowiem wśród mężczyzn niezainteresowanych barmanką może się czaić MĘŻCZYZNA IDEAŁ- podobno coś takiego przyśniło się kiedyś jednej kobiecie, obudziła się i się popłakała. Opowiedziała sen przyjaciółkom, też się popłakały.

- nie, nie ma Redds'a. Nie ma i nie będzie!

Przyszła siostra, znaczy zaraz koniec pracy. Coś jakby markotna na twarzy po wizycie u naszej babci, a dzisiaj przecież taki piełkny dzień. Cholera, w wyborach nie głosowałyśmy zgodnie z Wolą Bożą, aż mnie w dołku ścisnęło- wszystko co robię, to wbrew boskim zasadom. Wszystko niechcący. To mój pech. Czarna owca, złe nasienie, enfant terrible, famme fatale, homo normalus i basta!

Chciałabym was jeszcze zapoznać z zasadą fresh & fun, bo to piełkna rzecz, wspaniałe osiągnięcie przemysłu rozrywkowego prosto z New Tomyśl. Wystarczy znaleźć kogoś świeżego, zabawić się i uważać, że to jest zgodne z naturą. Ewentualnie dorobić sobie inną filozofię, która nie pozwoli nam źle o sobie pomyśleć. Obiektywnie mogę stwierdzić, że dzięki fresh & fun można zregenerować sobie ciało, poprawić stan skóry i uzębienia, a w niektórych wypadkach również wzrok. Jeśli ktoś pragnie jednak KOCHAĆ, należy mieć wówczas na uwadze słowa Romka:

"miłość niejedno ma oblicze”

tramfiona