Jedzenie - Pizza

W TYM MIESIĄCU NASZ TAJEMNICZY I BEZWZGLĘDNY TESTER W TOWARZYSTWIE PRZYJACIÓŁ SPENETROWAŁ DLA WAS EKSCYTUJĄCY ŚWIAT POZNAŃSKICH PIZZERII.

METODOLOGIA

Kryteria specyficzne. Postanowiliśmy wczuć się w rolę „Obcego” przybywającego znikąd (jak na spaghetti westernach) do naszego miasta i przed zrobieniem porządku, pragnącego zjeść dobrą pizzę. Sytuacja powtarzała się każdego dnia, niczym w pętli czasowej. Przypadkowo napotkane osoby, na pytanie o najlepszą pizzę w mieście, codziennie wskazywały nam zupełnie inny lokal. Oto zapiski z tych wypraw:

DZIEŃ 1: DA LUIGI, ul. Woźna 1

Wystrój: Lokalizacja idealna. Dwie niewielkie salki na dwóch poziomach. Górna salka okazała się tak mało ciekawa, że od razu uciekli-śmy do piwnicy. Białe, surowe ściany, a na nich reprodukcje przedstawiające krajobrazy Italii. Stoliki i krzesła typowe. Zimno. Dla stworzenia nastroju(?), obficie umie-szczono tam sztuczne kwiaty. Ubikacja czysta, ale wilgoć, jaka tam się pojawia, nie wróży nic dobrego.

Obsługa: Bardzo miła. Zapomniałbym, jako, że chcieliśmy intensyfikować doznania, braliśmy pizzę złożoną z dwóch różnych połówek i tu pojawił się problem. Z pewnych, do końca nieznanych nam przyczyn, zaokrąglono rachunek na naszą niekorzyść (w sumie jakieś 3,5 PLN). Niby nic, co to jest 3 PLN, wolałbym jednak płacić dokładnie za to co zjadłem. Wierzę, że nie wynikało to ze złej woli.

L'ambiente d'Italia: Typowo włoskie dodatki w postaci ketchupu Hellmann's. Toto Cutugno, który kolejny raz z rzędu prosi, żeby pozwolono mu śpiewać i reprodukcje, które wydają się mówić: jesteśmy tu po to, abyś nie zapomniał, że siedzisz we włoskiej restauracji. Smutne te Włochy.

Jedzenie: Ciasto bardzo dobre, cienkie i kruche. Z sosem były pewne kłopoty, moim zdaniem zbyt wodnisty, przez co pizza się trochę rozchodziła. Dodatki znośne. Margherita w normie, Wegeta-riańska bardzo dobra, za to Cztery Sery zupełnie nie do rozróżnienia. Miłym dodatkiem jest to, że woda mineralna kosztuje 1 PLN.

DZIEŃ 2: PIZZA SPRINT ul. Ratajczaka 20

Wystrój: Przeciętny. Typowe Bistro, żadna Restauracja. Spokojnie mógłby się mieścić tutaj bar mleczny, gdyby nie gabaryty. Naprawdę mało miejsca, stąd musisz liczyć się z tym, że ktoś może się do Ciebie dosiąść. Brak ubikacji.

Obsługa: Kelnerka, która nas obsługiwała, była uprzejma, ale nie mogłem pozbyć się wrażenia pewnej nie-szczerości z jej strony. Przypieprza się, powiecie, przecież na tym polega jej praca. Zgoda, tylko sztuka w tym, aby nie dać tego po sobie poznać. No i ten sam problem rachunkowy co w Da Luigi (ach ci Włosi...)

L'ambiente d'Italia: Biorąc pod uwagę wystrój, to znikomy. Sama pizza i obecność dużej ilości włosko-języcznych person sprawia, że możesz poczuć jednak pewną odmienność.

Jedzenie: Być może to tylko kwestia przypadku, ale była tu najlepsza pizza ze wszystkich testowanych. Tego dnia, lokal ten wydał się najbardziej rzetelny, pomijając kwestię obsługi. Doskonałe ciasto, które odpowiadało moim wyobrażeniom o idealnej pizzy. Z sosem podobnie. Najlepsza Wegetariańska jaką jadłem w mieście. Zachwyciła mnie też pizza Cztery Sery, ten urok proporcji.

DZIEŃ 3: TIVOLI ul. Ratajczaka 18, pod kinem Apollo

Wystrój: Znośny, restauracyjny. Dwie spore sale, jedna dla palących. Mimo, że przytulniejsza jest ta dla niepalących, ja zawsze trafiam do tej drugiej i to wcale nie dlatego, że zdarza mi się palić.

Obsługa: Bardzo miła. Uśmiechnięta kelnerka, profesjonalistka. Nie było tutaj żadnych problemów z podziałem pizzy i z rachunkiem, zapłaciłem dokładnie tyle ile powinienem. A jednak można?

L'ambiente d'Italia: Oprócz nazwy, prawie żaden. W tym wypadku jest to akurat plus. Biorąc pod uwagę jedzenie, można by mówić o klimacie czysto polskim.

Jedzenie: Najważniejszy składnik - ciasto było trochę za grube na brzegach. W konsekwencji musieliśmy odkrajać brzegi, aby rozkoszując się smakiem, zjeść ją do końca. Dodatki znośne, ale we wszystkich przypadkach dość nieumiejętnie dobrane. Najgorzej wypadła Wegetariańska, po co aż tyle czerwonej papryki? Inne składniki też były „po polsku”, co znacznie wpłynęło na ocenę. W Tropikalnej zaskoczyło mnie karkołomne połączenie szynki, ananasa, banana, brzoskwini (uff..). Trochę to wszystko bez wyobraźni.

DZIEŃ 4: DI TREVI ul. Wodna 7

Wystrój: Pomiędzy Bistro a Restauracją. Podobnie jak w Da Luigi, bardzo dobra lokalizacja. Pierwsza sala trochę obskurna, w drugiej czułem się znacznie lepiej. Bardzo dużo roślin i do tego żywych. Można by się przyczepić, że jest to wszystko tak jakby niedokończone...

Obsługa: Bardzo miła. Nigdy nie zapomnę tej kelnerki. Miała tak seksowny głos, że aż miło było jej zadawać pytania. Niestety nie można było zamówić pizzy złożonej z połówek, co nawet mnie za bardzo nie rozsierdziło, tak byłem zauroczony kelnerką, a właściwie jej głosem.

L'ambiente d'Italia: Podobnie jak w Tivoli, choć jedzenie bardziej „włoskie”.

Jedzenie: Bardzo dobre. Ciasto w sam raz, może troszkę za grube. Nie miałem się zupełnie do czego przyczepić, więc zanudzać nie będę. Pizza Serowa bardzo dobra, ale też bardzo tłusta, Hawajska smaczna. Zapraszam na pizzę, biorąc bowiem pod uwagę wszystkie składowe: cenę, obsługę i wystrój, jest to bezwarunkowo najlepsza pizzeria
z testowanych.

DZIEŃ 5: PIZZA HUT ul. 27 Grudnia 9

Wystrój: W miarę estetyczny. Czysto, schludnie, ale jakoś tak dziwnie... Mojemu towarzyszowi bardzo przeszkadzały, rozstawione wszędzie, monitory komputerowe, które mrugały do niego zaczepnie i denerwowały. Jeżeli jesteś informatykiem lub po prostu dużo czasu spędzasz przed komputerem, możesz czuć się osaczony. Ubikacja to pomyłka. Zaraz po wejściu, uderzył mnie smród jak z szaletów dworcowych. Bardzo długo nie mogłem dociec przyczyny, bo wszystko wyglądało w miarę czysto i nagle olśnienie. W celu „uatrakcyjnienia” tego miejsca sprowadzono, najprawdopodobniej z Ameryki, stylowy pisuar. Nie będę tłumaczyć skąd ten smród, zobaczcie sami, powiem tylko, że właściciel powinien poważnie się zastanowić.

Obsługa: Bardzo ciekawa, już na samym wstępie dają ci do zrozumienia, gdzie twoje miejsce. Zamiast po prostu usiąść przy jakimś wypa-trzonym stoliku, musisz grzecznie czekać, jak w przedszkolu, aż pani łaskawie zaprowadzi cię na miejsce. Na tym nie koniec, po wybra-niu potrawy, musisz szybko zamknąć menu, bo nigdy nie przyjdą, a potem umierając z głodu poczekać od 15-25 minut na wymarzone danie. Niecierpliwi trzymajcie się z daleka.

L'ambiente d'Italia: He, he. To był żart. Nie ma co szukać, przecież to pizza z Ameryki.

Jedzenie: Ponieważ chcieliśmy porównać pizzę włoską z amerykańską, zamówiliśmy pizzę na cienkim cieście. To był błąd. Ciasto było momentami tak suche, że przypominało macę. Gdyby nie głód i konieczność testowania, dawno bym wyszedł. Najgorzej było z pizzą Hawajską i Wegetariańską. Boże, co za męczarnia. Po co w ogóle oferować takie... coś? To kpina.

everyman@mapa-online.w.pl